Zmiany, zmiany, po których od razu w Tabernie pod Sosnami w Kielnarowej k. Tyczyna (Centrum Turystyki i Rekreacji WSIiZ) zapachniało smacznym i interesującym menu. Jest z czego wybierać, każdy znajdzie coś dla siebie.
Miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w prezentacji nowej karty i skosztować pozycje polecane specjalnie przez Szefową, Panią Lucynę.
Żurek to w Podkarpackiem, niemalże obowiązkowa pozycja w menu. Dla mnie to powód, aby jeszcze bardziej popracować nad jego „ego”, żeby innością mógł przyciągać klientów. Pani Lucyna spisała się znakomicie; jej żurek myśliwski - oprócz zwyczajowego jajeczka i przyrumienionej dziczyzny - podała nam z rewelacyjnym dodatkiem – chrzanem, tutaj utartym, o odpowiedniej mocy. W ten sposób stworzyła genialny smak, brawo!
Dania główne: sarnina. Dobrze przyrządzona; smaczna i w miarę krucha. Podana z mięciutkimi kopytkami oraz buraczkami na gorąco. Dla mnie te drugie były trochę za delikatne, bez zdecydowanego „charakteru”; na szczęście na stole stał jeszcze chrzan; nie omieszkałam dołożyć i wtedy to było to (co tygrysy lubią najbardziej).
Jagnięcina z rydzami; Pani Lucyno: chapeau bas! Mięciuteńka, rozpływająca się w ustach. A ogromne rydze – ich kapelusze to były „korony” tego iście królewskiego dania!
Po tej wybornej potrawie wjechały desery w dwóch odsłonach. Pierwszej: ciasto biszkoptowe z truskawkami i borówkami, przełożone obłędnym kremem na serku marscapne; znakomicie orzeźwiająco kontrastowało z wcześniejszym mięsiwem. Drugim deserem była fuzja czekoladowego fondanta z muffinką. Cieplutkie ciastko, z którego środka wylała się rozkosznie gęsta czekolada. A z nią radosne endorfiny…. Czyli pełnia szczęścia na finiszu….
Anna Drajewicz
I jeszcze krótki suplement: żegnając się z nami Szefowa zaprosiła na pierogi, które u niej mają mieć cieniuteńkie ciasto. Nie chciałam czekać; poprosiłam tylko o j e d e n. Faktycznie – mówiła prawdę – rewelacja.