Długodojrzewające, z Dukli
Kto nie jadł szynki parmeńskiej czy włoskiego prosciutto, albo szynki Serrano z Hiszpanii? Są delikatne, pyszne, ale i drogie, jak każde wędliny dojrzewające. Jeszcze dekadę temu hasło, że możemy podobne robić nad Wisłą wydawało się „porywaniem z motyką na słońce”. Ale gdy kilka lat temu po raz pierwszy spróbowałem tradycyjnych wędlin domowych z ZM Jasiołka w Dukli, nie chciałem wierzyć własnym oczom i kubkom smakowym. Szynka była pyszna, bez konserwantów i wspomagaczy. Później doszły jeszcze słonina i boczek surowo dojrzewające. Producentów tego typu wyrobów Polsce już jest więcej, wystarczy wpisać hasło w Google, ale w Podkarpackiem oni – chyba – są jedyni. I co ciekawe, bezcenne były miny przede wszystkim Niemców próbujących ich wędlin na ostatnich targach spożywczych w Norymberdze. Te dzieła sztuki masarskiej z Beskidu Niskiego potwierdziły swoja wysoką jakość i smak.