Początek piątkowej degustacji w Winiarnio-Kawiarni DeliWine&coffee w Galerii Rzeszów (Al. Piłsudskiego 44, poziom 0, lokal 130) był zaskakujący, białe wino, przecież mieliśmy degustować Merlot! Biały Merlot ze Słowacji odsłonił aromaty czerwonej porzeczki, słodkiego jabłka i przegotowanej truskawki, w ustach dość jędrny, ale nie wytrzymał próby - poniżej 80 punktów.
10-letni Merlot, niegdyś najczęściej kupowane czerwone wino w Salonie win słowackich w Pezinok także przekroczyło metę nie wytrzymując próby czasu. Jirov 2010, czteroletnie wino nie starzone w beczce zaintrygowało publiczność pozostawiając znamię na twarzach - 82 punkty.
Przyszedł czas na odsłonę dwóch węgrzynów z Szekszard z małej rodzinnej winnicy Tuske Pince: 125A z 2009 r. oraz Birtok z 2011 r., wina nie do końca zdradzały pochodzenie i zaskakiwały bukietem oraz balansem w ustach, doskonale ukryty wysoki alkohol drzemał pod ekstraktem trunku. Notabene jak wróciłem do Birtok po degustacji, okazało się że 3-godzinna dekantacja dodaje mu skrzydeł, 83 i 85 punktów.
Wreszcie przyszedł czas na Bacanta oraz Prince Matei - wina pięcioletnie, każde z nich było starzone po 12 miesięcy w beczce typu barrique. Pierwsze, świetnie poukładane, zintegrowane, pozbawione nierówności, z urzekającym nerwem i czymś co pozostawiało uczucie spełnienia, drugie, jako jedyne wykroczyło poza potencjał szczepu udowadniając, iż kupażowanie Merlota z mocniejszymi, bardziej tanicznymi odmianami potrafi czynić cuda, było przełamane Cabernet Sauvignon na podobne bordoskich dzieł. W efekcie: Bacanta - 86,3 punkty, a Prince Matei - 86,5 punktów.
Na koniec Marlot z całkiem innej bajki - pełen eukaliptusowych oraz ziemistych aromatów, nadal zmieniający swoje oblicze pomimo kilku godzinnego napowietrzania. Wyraźne w ustach, pozostawiające dotyk o którym się pamięta i które długo się czuje, a to zasługa rezygnacji z filtrowania - 84 punkty, wino od Bolyki.

Daniel Aniołowski,
sommelier Dworu Kombornia